Z pracy przez Suchedniów

Przez 5km wiatr w pysk gdy skręciłam w Parszowie w stronę Mostek odżyłam trochę bo mniej wiało. Kręciło mi się całkiem dobrze. W Suchedniowie dołączył do mnie Tomq i razem już pojechaliśmy do Skarżyska,po drodze skręcając do Tesco po Żywca :)

Do pracy i z...KROSSEM

Nocny trening

Z domu wyjechałam po 20-tej.
Zjazd w kierunku Szydłowca i podjazd pod Pogorzelską.
Jadąc w kierunku Baranowskiej była już ciemnica.Włączyłam wszystkie światła migające i nie aby mnie widzieli ew. kierowcy na podwójnych gazach.
Trochę po mieście.
Podjazd od Skarżyska,zjazd i podjazd od strony Szydłowca.
Główną na samą górę i do końca.
Zjazd do domu.
Nogi od podjazdów na stojąco zabolały...i oto chodzi
To chyba ostatni trening przed Sandomierzem. Jutro się jeszcze okaże :)

Wyciągnęłam Tomq w las :)

Po pracy i po godzinnej drzemce wyciągnęłam Tom na objazd leśnych pożarówek. Nie jechał tamtędy wcześniej więc się przestraszył że chcę go wywieźć na manowce. Chyba mu się spodobało ,mimo iż powiedział że jest za płasko ale można trenować sprint :)
Po "wycieczce" rozpaliliśmy ognisko i z dziewczynami upiekliśmy kiełbaski. Kiełbaski i kaszanka lepiej smakują z ogniska niż z grilla.

Trening przed pracą i po

Przed pracą ul.Kilińskiego czyli trochę szutru,wystraszyłam kilka sarenek przy okazji,dalej Suchedniów i Parszów. Rekord temp.w liczniku wskazywał 32,6 stop.
Po pracy już było trochę chłodniej,po godz. 20-tej było 17 stop.
Powolutku średnia wzrasta.
Mapka trasy w Sandomierzu już jest. Będzie 50km/810 przewyższeń i podobno zapowiadają upał.

Do pracy i z KROSSEM

Trochę obeschło więc z czystym sumieniem do pracy pojechałam ul. Kilińskiego w stronę Kruka w Suchedniowie czyli szutrową przeciwpożarówką. Dojeżdżając na miejsce miałam całkiem niezłą średnią bo 24,14. Jak na moje możliwości ,szerokie opony i trochę wiatru w pysk to całkiem,całkiem. Do domciu oczywiście przez Lipowe Pole aby zakończyć podjazdem pod Pogorzelską.

Rozgrzewka

Rozgrzewka przed maratonem a przy okazji trzeba poznać start/metę

Ostatni trening przed maratonem

Zrobiłam kilka podjazdów.
G.Pogorzelaka x 2
G.Baranowska z jednaj i drugiej strony
kocie łby na os. Rejów-podjazd i zjazd
runda dookoła zalewu
podjazd w kierunku Młodzaw i z powrotem
trochę po mieście.

Pętla przez Pasmo Klonowskie

A już myślałam że nici będą z mojego treningu. Po pierwsze szambiarz się spóźniał a po drugie ok 11-tej miał zacząć padać deszcz.Szambiarz przyjechał,niebo się prawie rozchmurzyło więc wsiadłam na bika i w drogę. Do Występy jechałam mozolnie,do połowy pasma jeszcze wolniej. Dopiero w połowie dystansu jakoś tak jechało mi się szybciej. Przerwę zrobiłam sobie dopiero na 63-cim km. Wpadłam do dziewczyn do pracy na 5 min,zjadłam banana,wypiłam łyk coli,wzięłam klucze i do domu. Ostatni odcinek poszedł mi najlepiej a wcale nie było płasko :). To chyba po tym bananie :)

3 dni do maratonu a ja jestem cienka. Jak będę w pierwszej piątce to będzie sukces. Jest już nas sześć w K-3. Myślę że jeszcze kilka się dopisze.

Występa- podjazdy

Pod górę w Bodzentynie nie udało mi się wjechać ale za to wjechałam dziś pod Występę za kościół :)
Pamiętam w ubiegłym roku dwa razy próbowałam pod nią podjechać i zatrzymywałam się wpół drogi,za trzecim razem dopiero mi się udało i myślałam że płuca wypluję.
Dziś już poszło jak z płatka i na dodatek zrobiłam trzy proste na baypasach :). Jak na słabą Myszę to mega wysiłek. W tym tygodniu chyba jeszcze raz muszę się tam wybrać.Podjazdy na Występie budzą wszystkie mięśnie we mnie drzemiące nie tylko nóg :D

Fragment "baypasów" © mysza

Kolejny odcinek podjazdów i zjazdów. To na tym odcinku osiąga się prędkość ponad 70km/h © mysza