MTBCROSS MARATON ŚLR- Suchedniów
-
DST
55.00km
-
Teren
53.00km
-
Czas
04:30
-
VAVG
12.22km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
29.0°C
-
Podjazdy
1520m
-
Sprzęt KROSS HEXAGONV3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela przywitała nas grzmotami i ulewnym deszczem. Mięliśmy wyjechać po 9-tej ,na szczęście do tej godziny pogoda się ustabilizowała i po prawie suchym asfalcie dojechaliśmy do Suchedniowa. Ustawiliśmy się w sektorze,Tomq z przodu ja trochę z tyłu aby za bardzo narwanym kolegom bikerom nie zawadzać. Pierwsze kilka km był typowy sprint czyli asfalt,szuter i trochę kocich łbów. Mysza nie jest sprinterką więc prawie wszyscy już na początku mnie wyminęli. Po 10-ciu km dojechał do mnie kolega z tabliczką KONIEC MARATONU. Pocieszył mnie,że nie jestem ostatnia,jedzie jeszcze kolega z Sandomierza i kolega z Warszawy.Nie zmartwiło mnie to :) Wiedziałam ,że zaraz zaczną się techniczne kawałki. Nie myliłam się ,już przed pierwszym bajorem minęłam pechowego bikera. Za bajorem ujrzałam pierwszą z moich rywalek z kategorii. Mijając ją już wiedziałam że nie będzie mi zagrażać. Po kilku minutach ujrzałam Ewę-kolejną rywalkę. Pogadałyśmy nawet chwilkę. Odjeżdżając od niej rzuciłam tekst,że "jeszcze na pewno się spotkamy". Nie spotkałyśmy się ,chyba miała trudniejszy dzień. Dojeżdżając do Kamienia Michnowskiego udało mi się jeszcze dogonić kilu twardzieli-sprinterów :)
Bukowa Góra przywitała nas czarnym błotem. Czarna maź nie miała końca. Tańczyliśmy tak jak nam błoto i śliskie kamienie zagrały. Zadki latały w prawo i w lewo. Niejeden biker zawisł na drzewie lub rozpłaszczył się na glebie za stromych zjazdach. Większość podjazdów i zjazdów na Bukowej pokonywałam z buta. Właśnie tam na kolejnym podjeździe dopadłam moją trzecią rywalkę. Była w opłakanym stanie.Mówiła że miała kontakt z glebą i że ręka ją boli. Starałam się ją pocieszyć że w ubiegłym sezonie w Zagnańsku 15-km przejechałam ze zwichniętym nadgarstkiem. Mijając ją krzyknęłam jej jeszcze,że "da radę". Nie dała :( Po przejechaniu kilku km minęła mnie karetka na sygnale. Na mecie dowiedziałam się że Wiola zasłabła.Oddalając się od Bukowej Góry myślałam sobie że jeszcze tylko zaliczyć Kamień Michnowski,kilka bajorek i już meta:) W okolicy Orzechówki zbliżyłam się do dziwnego gościa. Prowadził rower. Nie miał sylwetki bikera. Pomyślałam przez chwilę buty chyba go obtarły po tak jakoś dziwnie szedł. Rzuciłam mu hasło czy wszystko wporzo ? odpowiedział że jest ok i poturlałam się dalej. W kolejce do mycia rowerów dowiedziałam się że wyminęłam samego mistrza Bieleckiego :D
Na ok 45-tym km napęd zaczął dziwne dźwięki wydawać ale przy takiej ilości paskudztwa to raczej normalne. Najważniejsze że wytrwał do końca.
Tak jak pisałam wcześniej...Kamień Michnowski, kilka bajorek i...
brudna...
sterana...
szczęśliwa...
przejechałam przez linię mety :D
Tomq zaraz uświadomił mnie że na 99% stanę na pudle ! :DNiedziela zaczęła się nieciekawie
© myszaW kolejce do mycia rowerów
© myszaJa zamiast kwiatków wożę ...gałązki :)
© myszaMiła niespodzianka :)
© myszaNic dodać...nic ująć !!! :D
© mysza
Kategoria Maraton MTB