mysza71 prowadzi tutaj blog rowerowy

MTBCROSS MARATON -SANDOMIERZ

  • DST 47.00km
  • Teren 42.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 10.76km/h
  • VMAX 48.04km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 933m
  • Sprzęt KROSS HEXAGONV3
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 maja 2014 | dodano: 05.05.2014

Na metę dojechałam z chłopakami z tabliczkami "KONIEC WYŚCIGU" z mastera i fana :)
Niestety prawie 20km przed metą wypadam z trasy.
Jechałam bardzo szybko, piach ,drobne kamienie ,zmęczona bardzo nie byłam ,może za bardzo lajtowo potraktowałam ten kawałek.
Minęły mnie dwie dziewczyny z mastera i sobie pomyślałam że sobie trochę za nimi podgonię .
Dobrze że była wysoka skarpa bo gdyby nie ona ,wylądowałabym kilkadziesiąt metrów od drogi i skończyło by się gorzej dla mnie
Na chwilę chyba straciłam przytomność. Zza światów usłyszałam męski głos czy żyję .
Najpierw poczułam ból brzucha, nie mogłam złapać tchu,ból szyi ,twarzy . Otworzyłam powoli oczy i zaczęło do mnie pomału dochodzić co się stało. Chłopak podniósł mi rower, ja zebrałam swoje chwiejące zwłoki, pobierałam bidony,okulary .
Kilku mijających nas bikerów krzyczało żebyśmy nie stali tak blisko drogi.
Jakby to było takie proste ....:(
Po paru chwilach stwierdziłam że jestem w całym kawałku ,chociaż nieźle pokiereszowana ( kilka krwistych kresek na twarzy i przedramieniu, delikatnie spuchnięte lewe kolano- ramą chyba dostałam )
Podziękowałam koledze i kazałam mu jechać dalej. Dał mi jeszcze kilka rad i odjechał. Niestety nie znam jego numeru , należy mu się szacun bo jako jedyny zainteresował się mną :(
A rower !?
Biedny KROSSIK będzie miał na pewno zmienione tylne koło bo trochę się zwichrowało :(
Mam nadzieję że tylko tylne koło , że nic więcej się nie uszkodziło.
Co dalej ?
Postanowiłam dojechać do bufetu i tam poddać się. Przez prawie 10 km większość prowadziłam ,trochę próbowałam jechać ale bałam się trochę o koło że zósemkuje się jeszcze bardziej. Rozpięłam tylny hamulec ,starałam się delikatnie  używać przedniego ,bardziej strome zjazdy robiłam z buta.
Kilometr przed bufetem natrafiłam na p. Mirka , można powiedzieć że to jeden z Orgów. Powiedziałam żeby pokazał mi skrót do bufetu a on odpowiedział że żadnym skrótem nie będę jechała bo mnie zdyskwalifikują , tylko mam dojechać do bufetu a tam tylko 10km do mety i dam radę. Trochę podbudował mnie tymi słowami. Od tego momentu więcej jechałam mniej prowadziłam.
Moi towarzysze :)
Moi towarzysze :) © mysza

Minęłam bufet i za bufetem dogoniło mnie dwóch gości z tabliczkami "koniec wyścigu ". Razem doczłapaliśmy się do mety :)
Gdyby nie błąd miałabym niezły czas. Nie byłoby chyba szerokiego pudła ale czas byłby spoko.
Najważniejsze teraz aby kolano , szyja i gęba się goiły.

Kask do wymiany :(
Kask do wymiany :( © mysza
Kask niestety po raz czwarty raczej głowy mi nie uratuje.
Muszę bardziej uważać bo przecież nie jestem kotem, nie mam kilku żyć.

Przez kilkanaście dni teraz tylko Dostawczak będzie moim kompanem
A z drugiej strony zastanawiam się czy czasem nie zrezygnować z maratonów ?
To jednak niebezpieczny sport ...czy warto narażać swoje życie ?
Pomyślę.....


Kategoria Maraton MTB


komentarze
mysza71
| 19:58 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Myślę że skarpa uratowała mi życie bo gdyby było płasko cała z tego bym nie wyszła .

Muszę gdzieś poszukać tego mojego zdrowego rozsądku, gdzieś mi się podział ale nie pamiętam gdzie....to chyba przez ten upadek :D

Gdy Tomq znów zkleci mi KROSSA to od Nowin postaram się być grzeczna i uważna i muszę sobie wbić do głowy (jak to było w ubiegłym sezonie) że jadę dla siebie ,dla swojej satysfakcji a nie dla jakiegoś papierka czy niepasującej części do KROSSA

Dziękuję Wam wszystkim za komentarze ! :D
JoannaZygmunta
| 06:10 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Nieźle grzmotnęłaś! Trzymaj się. Połamać to się wszędzie można nawet w dordze po bułki. Wyzdrowienia :)
Jurek57
| 16:45 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj No to się działo ... !
Zbierz myśli , Wyliż się z ran i jazda !
Zrób tak żeby było dobrze ... dla Ciebie ! :)
mandraghora
| 10:22 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj Walczysz Mysza! Upadki się zdarzają, jak w życiu - raz pudło, raz gleba. Dobrze Katana1978 napisała, miłość do roweru jest beznadziejna i nieuleczalna. Trzeba tylko zachować zdrowy rozsądek, nie tracąc go nawet w najbardziej zaciekłych wyścigach.
Nowe koło, nowy berecik i w drogę :) Trzymam kciuki!
Katana1978
| 10:02 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj Rany julek ....dobrze że się nie połamałaś jak ja ....
Jeśli kochasz maratony to rób to dopóki ci zdrowie na to pozwala.
Życie ma się tylko jedno i trzeba z niego korzystać i czerpać ile się da ....Musisz tylko uważać i czasem odpuścić i być tą drugą czy trzecią ale całą i zdrową :)
Dobrze że miałaś kask ....bo mogło być gorzej
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!