MTBCROSS MARATON -SANDOMIERZ
-
DST
47.00km
-
Teren
42.00km
-
Czas
04:22
-
VAVG
10.76km/h
-
VMAX
48.04km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Podjazdy
933m
-
Sprzęt KROSS HEXAGONV3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na metę dojechałam z chłopakami z tabliczkami "KONIEC WYŚCIGU" z mastera i fana :)
Niestety prawie 20km przed metą wypadam z trasy.
Jechałam bardzo szybko, piach ,drobne kamienie ,zmęczona bardzo nie byłam ,może za bardzo lajtowo potraktowałam ten kawałek.
Minęły mnie dwie dziewczyny z mastera i sobie pomyślałam że sobie trochę za nimi podgonię .
Dobrze że była wysoka skarpa bo gdyby nie ona ,wylądowałabym kilkadziesiąt metrów od drogi i skończyło by się gorzej dla mnie
Na chwilę chyba straciłam przytomność. Zza światów usłyszałam męski głos czy żyję .
Najpierw poczułam ból brzucha, nie mogłam złapać tchu,ból szyi ,twarzy . Otworzyłam powoli oczy i zaczęło do mnie pomału dochodzić co się stało. Chłopak podniósł mi rower, ja zebrałam swoje chwiejące zwłoki, pobierałam bidony,okulary .
Kilku mijających nas bikerów krzyczało żebyśmy nie stali tak blisko drogi.
Jakby to było takie proste ....:(
Po paru chwilach stwierdziłam że jestem w całym kawałku ,chociaż nieźle pokiereszowana ( kilka krwistych kresek na twarzy i przedramieniu, delikatnie spuchnięte lewe kolano- ramą chyba dostałam )
Podziękowałam koledze i kazałam mu jechać dalej. Dał mi jeszcze kilka rad i odjechał. Niestety nie znam jego numeru , należy mu się szacun bo jako jedyny zainteresował się mną :(
A rower !?
Biedny KROSSIK będzie miał na pewno zmienione tylne koło bo trochę się zwichrowało :(
Mam nadzieję że tylko tylne koło , że nic więcej się nie uszkodziło.
Co dalej ?
Postanowiłam dojechać do bufetu i tam poddać się. Przez prawie 10 km większość prowadziłam ,trochę próbowałam jechać ale bałam się trochę o koło że zósemkuje się jeszcze bardziej. Rozpięłam tylny hamulec ,starałam się delikatnie używać przedniego ,bardziej strome zjazdy robiłam z buta.
Kilometr przed bufetem natrafiłam na p. Mirka , można powiedzieć że to jeden z Orgów. Powiedziałam żeby pokazał mi skrót do bufetu a on odpowiedział że żadnym skrótem nie będę jechała bo mnie zdyskwalifikują , tylko mam dojechać do bufetu a tam tylko 10km do mety i dam radę. Trochę podbudował mnie tymi słowami. Od tego momentu więcej jechałam mniej prowadziłam.
Moi towarzysze :) © mysza
Minęłam bufet i za bufetem dogoniło mnie dwóch gości z tabliczkami "koniec wyścigu ". Razem doczłapaliśmy się do mety :)
Gdyby nie błąd miałabym niezły czas. Nie byłoby chyba szerokiego pudła ale czas byłby spoko.
Najważniejsze teraz aby kolano , szyja i gęba się goiły.
Kask do wymiany :( © mysza
Kask niestety po raz czwarty raczej głowy mi nie uratuje.
Muszę bardziej uważać bo przecież nie jestem kotem, nie mam kilku żyć.
Przez kilkanaście dni teraz tylko Dostawczak będzie moim kompanem
A z drugiej strony zastanawiam się czy czasem nie zrezygnować z maratonów ?
To jednak niebezpieczny sport ...czy warto narażać swoje życie ?
Pomyślę.....
Kategoria Maraton MTB
komentarze
Zbierz myśli , Wyliż się z ran i jazda !
Zrób tak żeby było dobrze ... dla Ciebie ! :)
Nowe koło, nowy berecik i w drogę :) Trzymam kciuki!
Jeśli kochasz maratony to rób to dopóki ci zdrowie na to pozwala.
Życie ma się tylko jedno i trzeba z niego korzystać i czerpać ile się da ....Musisz tylko uważać i czasem odpuścić i być tą drugą czy trzecią ale całą i zdrową :)
Dobrze że miałaś kask ....bo mogło być gorzej