MTBCROSS MARATON ŚLR - Łagów
                    
                    
          
                    - 
          DST
          55.00km
          
 
                              -  
          Teren
          54.00km
          
 
                              -  
          Czas
          04:41
          
 
                              - 
          VAVG
          11.74km/h
          
 
                              - 
          VMAX
          44.25km/h
          
 
                              - 
          Temperatura 
          35.0°C
          
 
                                                            - 
          Podjazdy
          1500m
          
 
                              - 
          Sprzęt KROSS HEXAGONV3
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      
      To był mój najdłuższy pod względem czasu maraton w ŚLR. Już po 10km miałam wszystkiego dosyć a tu jeszcze przede mną ponad 40-ści. Wysoka temp. wycisnęła ze mnie wszystkie soki, resztkami sił dojechałam do mety. W bukłaku miałam 1,5l, w bidonie 0,5l wystarczyło na styk. Na bufecie tradycyjnie się nie zatrzymywałam tylko w biegu wzięłam kubek wody bo już z daleka wykrzyczałam co chcę. Kilkanaście km przed metą stała mała dziewuszka i nalewała z butelki plastikowej wodę do garnuszka. Wypiłam wodę a ona jeszcze chciała żebym się jej podpisała na kartce z zeszytu(niby autografy od kolarzy:)) . Niestety nie zdążyłam bo wkład jej wyleciał z długopisu i nie mogła znaleźć. Tak sobie teraz myślę i mam wyrzuty sumienia, ale wiem gdzie to było i chciałabym ją odnaleźć i się jakoś zrewanżować. Pod koniec tygodnia robię dłuższą trasę w tamte rejony i kto wie może uda mi się ją odszukać :)
Maraton dał mi nieźle popalić ale przecież o to chodzi. Trzecie miejsce na podium uciekło mi sprzed nosa. 50s przede mną przyjechała moja rywalka Iza. Znów ukończyłam, znów jestem wielka i bogatsza o kolejne doświadczenia.
 Oczywiście nie obyło się bez łez. Pierwszych w tym sezonie :) Po przejechaniu mety znalazłam kawałeczek cienia ,usiadłam w nim i się poryczałam. Pan Grzech podszedł do mnie z całą reklamówką napojów, chciał mnie poczęstować , a ja nawet nie miałam siły pić i tylko grzecznie Mu podziękowałam :)
Podobała mi się atmosfera na trasie, czyli masa ludzi pozdrawiających, dodających otuchy ...no i oczywiście naj...naj...najlepsza była prowadząca całą imprezę czyli ...
MIRRA ! :)
Nareszcie ktoś kto przed startem ostrzegał ,przestrzegał jak ,gdzie i w ogóle dużo mówiła ! :) Tak powinno być zawsze :D
Sobków za 2 tyg.
Mam nadzieję że będzie lepiej z moją kondycją, chociaż zdaje mi się że to będzie sprint, którego nie lubię :(
No to w trasę :)
 © mysza
Ja tam miałam co innego do roboty. Nie miałam pucharu , więc wzięłam od Mirry mikrofon i jąkając się pozdrawiałam  piątą dziewczynę z naszej kat. która nie ukończyła maratonu. Poźniej się dowiedziałam, że złamała obojczyk na trasie :(
 © mysza
Kategoria Maraton MTB
komentarze
PS. Patrząc na filmik u Tomq stwierdzam, że choć jakaś część mnie chciałaby spróbować, to jednak trauma wywrotki w górach ciągle we mnie tkwi. No i sprzętu i kondycji brak :-)






